Królowa Camden

02:13

Dzisiejszy dzień pomimo, że dla wielu zwykły i taki jak każdy to dla fanów i rodziny niewątpliwy dzień upadku wielkiej gwiazdy, ale przede wszystkim także zwykłej zagubionej dziewczyny pragnącej miłości, po której pamięć pozostanie jeszcze przez długi czas, a dźwięki jej piosenek nie raz usłyszymy.



Dla Amy Winehouse. 

Wydaje mi się, że jest niewiele takich osób, które nie znają Amy Winehouse, bo pomimo, że jej kariera nie była tak spektakularna i długa to odcisnęła głębokie piętno na współczesnej muzyce i wielu ludziach.
Zdaje się, że Amy to jeden w niewielu przykładów artysty, który tym artystą jest pomimo, że niedokońca chce nim być. Mam na myśli to, że Amy niewątpiliwe była artystką miała to we krwi, ale ona po prostu chciała śpiewać,  nie chciała być sławna.
Nie przemawiała przez nią rządza slawy i bogactwa. Chciała pozostać zwyczajna, jednak tak pochłaniało ją bycie sobą, że nawet nie zdawała sobie sprawy jak nadzwyczajna była.

I być może ta  chęć bycia zwyczajną w świecie showbiznesu zwiodła ją na manowce i w ciągu kilku lat można było zobaczyć ją sięgającą gwiazd, a chwile potem cały świat obserwował jak upada z zawrotną prędkością i nikt nie zdołał jej zatrzymać i nikt nie umiał jej pomóc.

Wydaje mi się, też że jedną z przyczyn destrukcji Amy i tą główną była miłość. Ona tego pragnęła najbardzjej.
Słuchając jej piosenek  chociażby " Back to black"," love is a losong game" czy " you know Im not good" mozna w nich uslyszec  w nich nie tylko zwykłą melodie, ale głos Amy: niski, cierpki i gorzki.
Teksty były jak lustro kiedy nie się popatrzy widzi się Amy. I to było w niej najwspanialsze.
Każde jedno słowo było szczere i nie było tam miejsca na jakieś wyimaginowane fakty. Nie było tam żadnego zbędnego słowa, a połączenie tego z jazzowo-soulowymi rytmami  tworzyło całość, która sprawiała, że Amy chciało się słuchać.

Jej muzyka jest nieprzemijająca. Nastrojowa. Skłaniająca do refleksji.

Większość jej piosenek była zapewne o jej największej miłości. Miłości przez, którą można powiedzieć, że umarła.
Blake. Jego imie było wytatuowane na jej sercu, było ozdobą na jej włosach. On miał jej imię wytatuowane za uchem.
Oboje byli zbyt od siebie uzależnieni i to nie tylko emocjonalnie, ale także używkowo.
Ta miłość była prawdziwa i jedyna, ale była przegrana. Oboje się niszczyli. Odchodzili i wracali.

Nieważne z kim Amy była i tak pewnie w jej sercu na zawsze był Blake. Można obwiniać go za to, że podał jej narkotyki, że przyczynił się do jej uzależnień. Mimo wszystko Amy sama taką droge sobie wybrała. Jej osobowość była autodestrukcyjna. I niewiele było można zdziałać.

To była wielce smutna osobowość w ostatnich latach jej życia, ale mimo wszystko była przeurocza. Zdawała się być sympatyczna, szczera, a optymizm na początku jej kariery aż wołał " tak jestem Amy Winehouse i to ja teraz zawładnę muzyką!".

Wydała tylko dwa albumy, które mają większą wartość niż jakiekolwiek dzisiejsze twórczości.
Wiele singli i proste, ale wymowne teledyski.


Dołączyła do " klubu 27" cóż naszemu pokoleniu brakuje takiej artystki jak Amy, a w tym roku skończyła by dopiero 32 lata. Pozostawiła pustke i niedosyt jak każdy artysta, który umiera.

Jednak umiera się w środku zdania i niczego już nie ma za dużo i za mało.Dla tych, którzy kochają daną osobę zawsze będzię się żyć za krótko czy to mając 10,27 czy 80 lat. Dla tych, którzy umierają i żyją zawsze będzie się żyć całe życie. Nie za krótko i nie niewystarczająco.
Być może tak już musiało być tragiczne zakończenie w pięknym dramacie.

Dla nas Amy Winehouse zawsze będzie młoda, świeża i niezapomniana i uśmiechnięta. Będziemy ją pamiętać za tę osobę z wielkim sercem, które chciało kochać, z nieokrzesaną i niezależną osobowością. Z talentem do tworzenia muzyki, która porusza. Z mocno natapirowanymi włosami, z grubą kreską na oczach, z kolczykiem przy wardze, ze zwyczajnością ze smutkiem, ze szczerością z papierosem, alkoholem, narkotykami.
Dziękujemy za taką Amy.













You Might Also Like

1 komentarze

  1. Amy była dla mnie kimś więcej niż tylko artystką, nauczyła mnie dystansu do siebie i do tego, co myślą o mnie inni, była zjawiskowa, była czarnym aniołem muzyki, zdecydowanie nie powinna odchodzić z tego świata, ale to może było dopełnienie jej czarnej drogi i czarnego serca, może teraz odnalazła spokój, którego niestety nie mogła znaleźć tutaj, pośród blasku sławy i dyszącego za jej plecami uzależnienia od narkotyków.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń